Karolina Szydłowska. W artykule Dariusza Farona i Marka Wawrzynowskiego przybrałam jednak rolę Pauliny (https://sportowefakty.wp.pl/koszykowka/premium/956926/pamietaj-ze-jestes-zerem-mocne-oskarzenia-pod-adresem-znanego-trenera). Panie Bachański. Prezesie Polskiego Związku Koszykówki. Wierzę, że komu jak komu, ale Panu przede wszystkim powinno zależeć na promocji koszykówki w naszym kraju jak i dobru wszystkich zawodniczek, które ten sport uprawiają. Chce Pan nazwisk by zająć się sprawą… Jako jedna z skrzywdzonych kobiet, których prawa były łamane latami przez jednego z trenerów kadr młodzieżowych i Szkoły Mistrzostwa Sportowego – Romana Skrzecza chciałabym zwrócić uwagę na odwagę jaką musiała się wykazać każda z kobiet, która opowiedziała o swoich traumatycznych przeżyciach. Nie uważam, że odpowiednia jest Pańska odpowiedź w tej sprawie wynikająca z totalnego braku empatii do koszykarek, które w przeszłości przeszły piekło.
Zdaję sobie sprawę, że podpisując się swoim nazwiskiem nie tylko pomagam osobom, które boją się mówić, ale również przerywam milczenie. Milczenie, które w tym przypadku jest nieodpowiednie. Jako osoba z taką platformą czuję się odpowiedzialna za udzielenie komentarza na temat zarzutów dotyczących trenera R. Skrzecza. Czytając artykuły na witrynie Sportowych Faktów, notorycznie leciały mi łzy i chciało mi się wymiotować. Wiem, że zawarte historie są prawdziwe, bo więcej osób znam, a wiele opisanych sytuacji widziałam na żywo.
Publikując ten tekst chcę się podzielić swoją historią związaną z Trenerem, którego miałam ’przyjemność’ poznać już na kadrze U16. Tak jak moja poprzedniczka, Ola Makurat chcę również dać przykład innym pokrzywdzonym i ofiarom, że nie mają się czego bać. Czas przerwać milczenie, które poniekąd zostało przerwane z momentem publikacji przeze mnie wpisu na blogu (https://karolinaszydlowska.com/2021/07/31/jak-wyglada-mlodziezowy-sport-od-srodka-gnojenie-i-obrazanie-zawodnikow-przez-trenerow/). Wtedy obiecałam, że będę się starać poprawić jakość polskiej koszykówki młodzieżowej.
Zauważyłam, że przechodząc przez coś, reakcją obronną mojego organizmu jest zapominanie o traumatycznych przeżyciach i wypieranie ich. Jednak im dłużej drążyłam w swojej przeszłości tym zaczęłam pamiętać nie tylko skutki zachowań trenera, ale i faktycznie akcje które miały miejsce. Cofnijmy się do 2015 roku i mojej pierwszej kadry młodzieżowej. Mistrzostwa Europy w Macedonii. Co prawda, Pan R. Skrzecz nie był obecny w kadrze jako szkoleniowiec, pojechał tam jako koordynator. Pamiętam otoczkę wokół trenera. Był powszechnie znany jako wybitny szkoleniowiec i określę to potocznie, szef wszystkich szefów. Do dziś pamiętam sytuację gdy trener na Mistrzostwach Europy U16 (miałyśmy po 15-16 lat) komentował piersi moich koleżanek. W tym wieku jednak nie do końca wiesz co się dzieje. Nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji różnego typu zboczonych tekstów rzucanych przez Trenerów, zdarza Ci się z nich śmiać… Jest to brakiem świadomości, a nie przyzwoleniem na tego typu zachowania przez nastolatkę dla dorosłego mężczyzny. Tego typu teksty nie były nigdy skierowane do mnie, aczkolwiek niejednokrotnie byłam ich świadkiem. Pozwolę sobie przytoczyć parę z nich jeszcze raz, tylko po to żeby wszystko było jasne.
”Pokaż jej cycki, to może Ci poda.”
”Macie łapać piłkę w dwie ręce, bo chłopak lubi, jak się łapie w dwie, nie jedną.”
”Jak widzisz dziurę, to penetruj.”
„Zamknij mordę!”
Byłam również świadkiem kiedy trener R. Skrzecz krzycząc na moją koleżankę z drużyny, szarpał ją i nazywał gnojem. Nie uważam, żeby takie zachowanie było stosowne dla trenera z wieloletnim stażem. Byłam świadkiem i uczestniczką sytuacji w której Trener powiedział mojej koleżance z klasy, że jeśli będzie dalej się ze mną przyjaźnić to ”skończy sprzątając kible, bo ja się zawsze wyliżę, i ją później zostawię.” Byłam nieświadomym świadkiem tragedii, kiedy moja przyjaciółka na przeżywała załamanie nerwowe, opowiadając o tym, że w nocy pukała nam wszystkim do drzwi, ale nikt jej nie otworzył. Jak się okazało później, to była noc, w której Trener wdarł się jej do pokoju i zaczął ją dotykać. Do dziś pamiętam jaka później panowała atmosfera pomiędzy ich dwójką. Byłam świadkiem ogromnej ilości dziewczyn, które cierpiały przez brak odpowiedniego podejścia: samookaleczały się, płakały na potęgę, mówiły o myślach samobójczych czy leczyły się psychiatrycznie. Byłam świadkiem zmuszania koleżanki z drużyny do jedzenia mięsa, czego skutkiem były wizyty u psychologa. Byłam świadkiem złego i nieprofesjonalnego traktowania innej osoby w sztabie szkoleniowym. Ta osoba miała wiele nieprzyjemności związanych z zachowaniem przełożonego, które odcisnęły piętno na jej zdrowiu psychicznym.
Oburza mnie wypowiedź byłej dyrektor SMS-u. Oburza mnie, bo jako kobieta, pani dyrektor, nasza nauczycielka i pedagog nie reagowała na nasze skargi. Zawsze dawała nam do zrozumienia, że jesteśmy szalone i wszystko zmyślamy. Jeszcze na początku szkoły, skargi zdarzały się często, jednak z czasem gdy nie przynosiły one żadnych zmian, ustały. Kierowałyśmy je do innych nauczycieli, którzy niestety nie mieli żadnej władzy. Zawsze jednak dawali nam do zrozumienia, że wiedzą jakim człowiekiem jest pan Roman i stawali po naszej stronie i dawali nam, uczennicom komfort psychiczny. Dlatego pytam Panią Dyrektor jakim prawem nazywa pani historie kobiet które przeżyły piekło ‚insynuacjami’? Historie pani podopiecznych dla których była pani jedną z niewielu kobiet pracujących w szkole na ’pełen etap’? Uczyła nas pani wartości. A jedną z nich była szczerość. Pytam się, kto te wartości teraz wyznaje? Z ogromnym szacunkiem do Pani osoby, pytam się, kto kłamie? Pani dyrektor, nazywanie naszych traumatycznych przeżyć okropnymi bzdurami jest conajmniej śmieszne, gdyż śmiem twierdzić, że miała pani pojęcie o niektórych sytuacjach przez które przechodziłyśmy jako uczennice przez lata. Jestem zawiedziona Pani wypowiedzią, która nie ma nic wspólnego z prawdą. Jestem za to pewna, że inni nauczyciele mieliby więcej honoru. Ci sami nauczyciele, którzy gratulowali nam przerwania milczenia. Ci nauczyciele którzy nie ignorowali naszych krzywd. Bo na szczęście tacy też byli.
No i w końcu ja. Nie tylko jako świadek. Dla trenera R. Skrzecza istniałam tylko po to by mógł mnie gnoić na treningach. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi wydawało mi się, że sprawiało mu to po prostu przyjemność. Doświadczałam przemocy psychicznej nieważne czy był to mecz czy trening. Doświadczałam gorszego traktowania niż osoby przez trenera ’bardziej’ lubiane. Jako piętnastolatka przyjeżdżająca do Łomianek miałam ogromne ambicje i miłość do gry, oraz marzenia o wylocie do Stanów Zjednoczonych. Na moim blogu nigdy tajemnicą nie było, że w liceum przestałam wierzyć w swoje marzenia co było powodem mojej bardzo późnej decyzji o wylocie do Stanów Zjednoczonych. Jednak teraz postanowiłam powiedzieć co było przyczyną. Podczas trzech lat spędzonych w Łomiankach, zachowanie Trenera R. Skrzecza było głównym powodem dla którego nie raz zapłakana dzwoniłam do rodziców by skończyć ze sportem. Nie raz chciałam wyjechać z Łomianek i wrócić do Wrocławia. Wydawało mi się jednak, że opuszczenie Szkoły będzie moją osobistą porażką traktowaną jako poddanie się. Dlatego nie mogę ścierpieć komentarzy na temat tego dlaczego piętnastolatki/szesnastolatki nikomu nic nie powiedziały i nie zaczęły działać. Te nastolatki ciężko pracowały na swoją przyszłość. Kontrowersja taka jak złożenie skargi na wysoko postawionego trenera wiązałaby się prawdopodobnie z ogromnymi konsekwencjami i zaprzepaszczoną karierą koszykarską w Polsce. Wiele z nas również dopiero po czasie zrozumiało jak chore były zachowania i teksty Pana Trenera, który nami manipulował i rządził (jako główny trener elitarnej szkoły). Lata spędzone jako zawodniczka Pana R. Skrzecza wspominam jako czasy głębokiej depresji. Mało było wieczorów, które spędzałam na wesołych rozmowach z koleżankami. Większość czasu przeleżałam w łóżku, przy zgaszonym świetle. Nie wiedziałam jak mam sobie radzić ze wszystkim co mnie spotyka. Nagle z pasji zrodził się strach. Bałam się chodzić na treningi, nienawidziłam przebywać w jego pokoju, kiedy drużynowo oglądałyśmy odprawę video. A jeśli zdarzały się rozmowy sam na sam, pociłam się, biło mi serce, jąkałam się i chciałam uciekać jak najszybciej. Na kadrach Polski w których trener był obecny sytuacja wyglądała identycznie. Na kadrach większość dziewczyn bała się trenera, który notorycznie wydzierał się na nas, okazywał brak szacunku i wyzywał. Pojawiły się u mnie myśli samobójcze, które męczyły mnie przez parę lat. W pewnym momencie zdecydowałam się udać do psychologa i był to ostatni podryg w nadziei ratunku.
Udało mi się ukończyć szkołę i zdać maturę, ale pamięć o wydarzeniach została. Dopiero niedawno przestało mnie paraliżować gdy wchodzę do biura trenera. Dopiero po latach zaczynam na nowo ufać swoim trenerom i wierzyć w ich dobre intencje. Dopiero po latach przestaję bać się popełniania błędów. W przeszłości dostałabym przeogromną zjebę… Co więcej, przez lata było nam wmawiane, że trener, który wrzeszczy chce nas po prostu przygotować mentalnie i sprawić byśmy były lepsze. Wierzyłyśmy, że tak to wszystko powinno wyglądać, a jak coś nam się nie podobało to zawsze mogłyśmy zrezygnować. Konsekwencje zachowań niekompetentnych wychowawców potrafią totalnie zniszczyć psychicznie, szczególnie nastolatki z wielkimi ambicjami, a wierzę, że takie osoby przychodzą do Łomianek.
Nie bez powodu rok temu napisałam artykuł na temat depresji w sporcie (https://karolinaszydlowska.com/2020/09/17/depresja-w-sporcie/). Wiem co przechodzi osoba doświadczająca przemocy psychicznej, wiem jak to jest przechodzić przez to praktycznie samemu bez pozyskiwania pomocy.
Nie kieruję się zemstą. Zdaję sobie sprawę, że osoba o której pisze ma rodzinę na której się to odbije. Kieruję się sprawiedliwością. Chciałabym by człowiek, który wyrządził tyle krzywd, tylu ludziom, poniósł odpowiedzialność za swoje czyny. Chciałabym by polskie koszykarki, które dopiero wchodzą w juniorską koszykówkę mogły chodzić na treningi szczęśliwe, a nie przerażone.
Nie chcę również by cała sytuacja była odebrana jako atak w stronę Szkoły Mistrzostwa Sportowego ani pozostałych członków sztabu szkoleniowego. My, zawodniczki opisujemy zachowania pana Trenera, a nie SMS. Wierzę, że w SMS-ie teraz sytuacja ma się dobrze, a z młodzieżą pracują dobrzy ludzie, z pasją i odpowiednim podejściem do dzieciaków.
Obiecuję również dalej pracować nad szerzeniem świadomości na temat zdrowia mentalnego w sporcie i sytuacji związanej z ludźmi, którzy kompetencji do pracy z młodzieżą mieć nie powinni.
Wszystko co napisałam wyżej jest zgodne z prawdą. Opisuję sytuacje, które widziałam i których doświadczyłam. Wierzę w zmianę. Wierzę w sprawiedliwość. Gwarantuję, żadna z ofiar nie zostanie pozostawiona sama sobie.
Karolina Szydłowska
Ciężko coś napisać, więc tylko, Brawo Karolina!, szkoda że w takim wieku trafiłyście na takiego dewianta:/
PolubieniePolubienie
Jesteś silna, wielka i dzięki Tobie może uda się coś w tym obrzydliwym świecie zmienić!!!! Dzięki
PolubieniePolubienie
No niestety trenerzy mają taką manierę, że trzeba gonić, drżeć się i nie są to jednostki tylko większość. Moja córka doświadczyła tego w dwóch klubach, wyzwiska szarpanie wiele razy wściekła szłam po meczu do trenerki lub trenera z awanturą po tym jak widziałam jak jest traktowane moje dziecko na ławce. Cała miłość do koszykówki prysnęła jak bańka mydlana bo na boisku był tylko stres i poniżanie. Trenerzy czują się jak bogowie i pozwalają sobie za dużo a niestety rodzice tolerują takie zachowania bo boją się, że dziecko przestanie grać tylko będzie grzało ławę…smutne to bo wiele talentów szybko zostało wypalonych na samym początku.
PolubieniePolubienie
Sprawą „zainteresował” się sasin (ten od 70 baniek), w końcu prezes pzkosz to jego chrześniak.
PolubieniePolubienie