Na wstępie zaznaczę, że ten wpis jest dla mnie ogromnie ważny, bo uważam, że jako sportowcy zasługujemy na większy szacunek i uznanie. Poniżej opisuję wiele złych sytuacji i złych ludzi, ale nie wrzucam wszystkich trenerów do jednego worka. Jestem wdzięczna, że spotkałam na swojej drodze ogromną liczbę cudownych trenerów, którzy doprowadzili do mojego rozwoju nie tylko na boisku, ale i poza. Do końca mojej kariery będę wdzięczna, że zaczęłam przygodę z basketem w WKK Wrocław gdzie od początku byłam otaczana profesjonalnymi ludźmi z pasją. Dlatego nie popadajmy również ze skrajności w skrajność. W Polsce są również dobrzy trenerzy, którzy wiedzą co robić i robią to dobrze. Wpis jest jednak poświęcony tym złym ludziom, którzy odbili piętno na psychice niejednego sportowca. Nic we wpisie nie jest wyssane z palca, większości sytuacji byłam sama świadkiem, innych doświadczyli moi znajomi czy czytelnicy.
Kiedy jeszcze byłam w Polsce przypadki gnojenia zawodniczek przez trenerów były jak najbardziej powszechne. Co więcej, nie tylko sama tego doświadczałam, ale również moje koleżanki w drużynach na terenie całego kraju. Na pomysł tego wpisu wpadłam jednak przeprowadzając indywidualne spotkania z młodzieżą na których wielokrotnie padł temat wyzwisk, przemocy czy przekraczania granic między trenowaniem, a gnębieniem w Polskich klubach. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że mimo mojej nieobecności w kraju od trzech lat, problem, z którym sama miałam styczność wcale nie zmalał. Nie umiem siedzieć bezczynnie po ilości łez, która spływała po policzkach młodzieżowych koszykarek, które dopiero co zakochały się w koszykówce, a już mają tą miłość wybijaną z głowy w dosyć drastyczny sposób… Badania naukowe nie kłamią: zawodnicy gnębieni przez trenerów częściej mają problemy z ocenami w szkole. Bardziej prawdopodobne jest, że będą zmagać się z uzależnieniami od substancji i problemami ze zdrowiem psychicznym, które przeniosą się na życie dorosłe i związki partnerskie. W najbardziej drastycznych przypadkach jest również ogromne powiązanie między toksycznym wpływem niekompetentych trenerów na samobójstwa. Dlatego postanowiłam przestać milczeć i nagłośnić sprawę na tyle na ile pozwalają moje możliwości. Przedstawić sytuację ze swojej perspektywy i podzielić się wiedzą wywodzącą się z lat doświadczeń.
By od czegoś zacząć przeprowadziłam na swoim Instagramie ankietę na temat sytuacji panującej wśród polskich sportowców. Obserwuje mnie ponad tysiąc osób, z czego w ankiecie wzięło udział 255. 228 osób przyznało, że spotkało się z sytuacją gdzie trener ‚gnoił’ swoich podopiecznych, co daje… 89%. Oczywiście wiele osób, które widziało ankietę nie wzięło w niej udziału, więc wynik jest dosyć naciągnięty, ale pokazuje problem na sporą skalę. Nie spodziewałam się, aż takiej liczby przypadków dlatego by zwiększyć wiarygodność mojego pytania dałam moim obserwującym możliwość opowiedzenia o swojej sytuacji. Miałam obawy wstawiając opcję „Zadaj Pytanie”, bo nie wydawało mi się bym otrzymała odpowiedzi od więcej niż dziesięciu osób. I kolejna niespodzianka. Ponad sześćdziesiąt różnych odpowiedzi, które możecie przeglądać w formie slajdów w na całej długości wpisu. Dodatkowo nie zliczę wiadomości prywatnych, gdzie sytuacje były opisane bardziej szczegółowo, bo z nazwiskami. Na mojej skrzynce znalazły się również opisane przypadki molestowania seksualnego przez trenerów powszechnie znanych w środowisku koszykarskim, do tej pory pracującymi z dziećmi… Tak.. Dużo tego. Bo niestety jest to temat zamiatany pod dywan. Temat którego nikt się nie podejmuje, temat który stał się totalną powszechnością w naszym środowisku, bo po prostu uważamy, że tak zawsze było i tak zawsze będzie. Nam zawodnikom wydaje się, że nic nie poradzimy i albo się będziemy na to zgadzać, albo możemy zająć się czymś innym niż sportem. Napisałam do paru osób, by opowiedziały o swojej historii i opisały swoje przejścia… Oto rezultaty.
Imiona, nazwiska, czy miejsca uległy zmianie.
1. Gdy Karolina pierwszy raz napisała do mnie z propozycją napisania czegoś od siebie w na jej bloga, długo zastanawiałam się co napisać i czy w ogóle coś pisać. Mimo, że minęło już kilka lat nadal ten temat jest dla mnie bardzo trudny i bolesny. Nie będę wymieniać nazwisk, ani podawać instytucji, aczkolwiek myślę, że wiele osób się domyśli o kogo chodzi. Całe liceum mój trener znęcał się nade mną psychicznie. Wyzywał od gnojów, rozwydrzonych bachorów, debili.. Czasem zdarzyło się nawet, że mnie szarpał, czy to w trakcie meczu czy też po. Zagroził mi, że jeśli nie schudnę (mimo ze jak teraz na to patrzę to moja waga była w porządku) to wyrzuci mnie ze szkoły. Musiałam przez jakiś czas ważyć się codziennie rano (!) i raportować swoją wagę. Patrzył mi w talerz i wypominał co zjadłam. Więc w pewnym momencie przestałam jeść, bo najzwyczajniej w świecie się bałam. Zaburzenia odżywiania towarzyszyły mi już później do końca liceum i długi czas zajęło mi ponowne zaakceptowanie siebie. Moja pewność siebie w tamtym okresie nie istniała. Nikt nigdy nie sprawił żebym czuła się tak bezwartościowa. Popadłam w depresję która towarzyszy mi do dzisiaj, dwa lata po skończeniu liceum nadal te wydarzenia na mnie oddziałują. Ostatnio również zdiagnozowano u mnie zespół stresu pourazowego. I żeby nie było, że w tamtym czasie nikt nie zainterweniował, nikt nic nie zrobił. Moi rodzice nie raz przyjeżdżali i rozmawiali z trenerami, co przynosiło jedynie skutek na max tydzień, a później znów było to samo. Raz nawet spotkali się również z panią dyrektor, co również nie przyniosło żadnych zmian bo trener albo wszystkiego się wyparł albo zaprzeczał. A komu prędzej uwierzą, wysokiej rangi trenerowi czy nastoletniej zawodniczce? Odpowiedź jest chyba jasna. Szczerze mówiąc gdyby nie wsparcie rodziny i przyjaciół nie wiem co by ze mną teraz było. Jeśli mogę dać jakakolwiek radę bądź cokolwiek powiedzieć młodym zawodniczkom które zmagają się z czymś podobnym to pamiętajcie o jednym - TO NIE JEST WASZA WINA. Sama bardzo długo się obwiniałam i miałam żal do siebie, że dałam się tak traktować, ze nie umiałam się obronić. Ale to nie jest nasza wina. Nigdy nie jesteście z tym same. Te kilka dziewczyn które podzieliły się w tym blogu swoimi wyznaniami to tylko mała część osób które przeżyły przemoc psychiczną i/lub fizyczna w koszykówce. W rzeczywistości jest nas niestety o wiele więcej… Mam głęboką nadzieję, że ten temat zostanie w końcu nagłośniony i ludzie nie przejdą obok tego obojętnie. To musi się w końcu skończyć.
2. Na każdym zgrupowaniu mamy krótkie rozmowy sam na sam. Zakopane. Przyszła kolej na mnie. Ogólnie na treningach szło mi dobrze tylko byłam już zmęczona, bo trener X zawsze kazał mi robić więcej powtórzeń, a innym trenerom przeszkadzało to, że miałam zmęczony wyraz twarzy i systematycznie chodziłam do fizjoterapeuty po lód, bo z doświadczenia wiem, że moje ciało tego potrzebuje. Rozmowa zaczęła się od słów „ XYZ musisz schudnąć aby dalej grać, bo przy twoim wyglądzie i wadze nie będziesz mogła.” Odpowiedziałam trenerowi poruszając kwestie mojej genetyki i informacji od dietetyka, że zejście do takiej wagi nie będzie możliwe. Trener mi przerwał odpowiedzią "Nie zwalaj tego na rodziców, sama się tak zapuściłaś. Trzeba było tylko nie wpierdalać to byś wytrzymywała na boisku.” Trener Y przerwał „X przesadzasz.” Na co trener trener YX „No XYZ musisz schudnąć do następnej kadry 20kg.” (następna kadra była za 20 dni. Inny trener dodał: „No musisz schudnąć, bo nawet żebyś sobie chłopaka znalazła, bo takiej cię nikt nie zechce.” Trenerzy na następny dzień powiedzieli nam o planie treningowym. Każda dziewczyna miała normalnie 2 treningi, a ja 4. Oprócz dwóch treningów drużynowych w ciągu dnia, z rana musiałam robić dodatkowy rowerek z trenerem, a wieczorem zamiast odpoczynku, który miały moje koleżanki, kolejny rowerek tym razem z siłownią. Trenerzy za każdym razem patrzyli mi się w talerz podczas wspólnych drużynowych posiłków, co skutkowało tym, że nie brałam tyle jedzenia ile potrzebowałam.
3. Generalnie to był moment, kiedy wchodziłam w ,dorosłą’ koszykówkę. W tamtym momencie uważałam to bardziej jako, dobre chęci trenera - będę chudsza, więc będę szybsza, ale tak naprawdę to było wręcz niebezpieczne. Na początku myślałam, że trener żartował, kiedy powiedział mi, że będę jutro biegać w ortalionie na stadionie. W temperaturze ponad 30 stopni kazał biegać tak naprawdę dziecku w ortalionie! Robiło mi się słabo pomimo tego, że treningi same w sobie były wycieńczające ten dres nie pomagał ani trochę. Dobiegłam wręcz z płaczem na co usłyszałam tylko krzyk, ze zbyt wolno… Najgorsze było to, że zwyczajnie nie rozumiałam tej ,decyzji’ ponieważ moja waga była w normie i byłam jedna z szybszych w zespole, na obozie też zaglądał nam do talerzy, w ciągu 1,5 tygodnia schudłam 4 kg co mówi samo za siebie ten sezon przygotowawczy był wręcz morderczy.
Powyższe historie to tak naprawdę początek góry lodowej i tylko mała część realiów w polskich klubach młodzieżowych. Pomyśl ile osób boi się powiedzieć o tym jak zostały potraktowane. Ile historii takich jak te powyższe nie ujrzy światła dziennego. Niestety żadna z zawodniczek, które zgłosiły się do mnie opowiadając o molestowaniu seksualnym nie chciały napisać swojej historii, bo kosztowało je to za dużo siły. Ile jest historii o których się nie dowiemy… Nie przesadzę stwierdzeniem, że trenerzy bardzo często nie mają żadnych hamulców co idzie w parze z brakiem odpowiedniego podejścia do młodzieży, która na tym etapie życia nie ma pojęcia jak radzić sobie z tego typu zachowaniami. Kolejnym pytaniem jakie zadałam swoim czytającym było jakie emocje i zachowania wywołuje w nich nieodpowiednie zachowanie trenerów. Dominowała chęć zrezygnowania z uprawianego sportu, wstyd, strach i poczucie winy. Zdarzyły się również myśli samobójcze… I to wszystko przez brak odpowiedniego podejścia trenera do zawodnika. Oto kilka przykładów:
Niejednokrotnie byłam świadkiem szarpania, wyzwisk, gnębienia z wieloma wyzwiskami w kierunku zawodników. Nasłuchałam się również o przypadkach molestowania seksualnego, czy o seksualnych podtekstach. Co więcej przez trzy lata byłam świadkiem trenera rzucającego do nastolatek seksualne żarty i podteksty na prawo i lewo, komentującego wygląd, opisującego części ciała. Jeszcze więcej nasłuchałam się od znajomych na terenie całej Polski. Przytoczę tu parę przykładów: „Pokaż jej cycki to może wtedy ci poda.”, „Jak prawdziwy facet widzi dziurę to co robi? Penetruje.”, „Złap tą piłkę w dwie ręce, bo Twój chłopak nie będzie szczęśliwy jak będziesz łapać w jedną.” Młody człowiek idzie na treningi do klubu z wielkimi marzeniami, ambicją i zapałem. Co dostaje w zamian? Na pewno nie to czego się spodziewał. Brak stabilności emocjonalnej trenera, która prowadzi do różnego rodzaju nienormalnych i niestosownych zachowań z jego strony. Zboczone teksty. Brak poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Dostałam również wiele filmików, które ukazują trenerów szarpiących i popychających zawodniczki podczas meczów. I tu należy podkreślić, że jeżeli taka sytuacja wydarzyła się nawet tylko raz, ale publicznie, to po pierwsze powtórzy się ponownie. Po drugie na pewno za zamkniętymi drzwiami sali, kiedy jest tylko drużyna i trener sytuacja powtarza się bardziej intensywnie. Przemoc to przemoc i nie ma znaczenia w jakim kontekście została użyta. Jako Wrocławianka jest mi również przykro, że Wrocław jest kolebką takich zachowań i usłyszałam conajmniej o 5 nazwiskach trenerów trenujących swoich podopiecznych w sposób przekraczający WSZELKIE granice. Co więcej, miałam ‚ogromną przyjemność’ być trenowana przez cztery z tych pięciu nazwisk podczas mojego ostatniego roku w gimnazjum. Jeżeli trener zwyzywa, poniży czy naruszy nietykalność cielesną zawodnika, zrobi to po raz kolejny, i kolejny.
Zanim jeszcze dojdę do sedna chciałabym zwrócić uwagę na istotną różnicę. Emocje są częścią sportu. Trenerzy to przede wszystkim ludzie, którym czasami mogą puszczać emocje. Nie widzę żadnego problemu jeśli trener krzyczy na zawodnika na boisku, ale jego intencją jest przede wszystkim pomoc w zniwelowaniu błędów. I jeśli faktycznie to są jego jedyne intencje, a poza boiskiem trener jest otwartym człowiekiem z chęcią nawiązania dobrych relacji z zawodnikami to problemu nie widzę najmniejszego. Co więcej, nie uważam nawet, że rzucanie tablicą podczas czasu na żądanie jest aż takie straszne. Nie uważam, że karanie zawodnika jest okrutne. Na koniec dnia jeśli uprawiasz sport musisz się liczyć z tym, że nie wszystko będzie Ci się podobać. Musisz się zmierzyć z dyscypliną, pewnymi zasadami. Idąc tym tokiem rozumowania, trenerzy będą mieć swoich ulubieńców, będą nimi więcej grać, każdego będą traktować inaczej… Tak to już w tym zawodzie jest. Życie nie jest fair. Sukcesy odnoszą najwytrwalsi. Problem jednak zaczyna się wtedy gdy trener przekracza granicę. Do każdego zawodnika trzeba mieć zupełnie inne podejście i sposób trenowania. Każdego psychika jest inna i do kompetencji trenera należy by znaleźć właściwą metodę. Uważam, że trener nie ma prawa wyzywać zawodnika. Nie ma prawa dotknąć zawodnika, chyba, że jest to dotyk związany z treningiem. Na myśli mam rozciąganie, ustawianie ciała w pozycji koszykarskiej i tego typu momenty. Nie ma prawa na komentarze odnoszące się do wyglądu. Nie ma prawa na chamskie wyśmiewanie i żarty, które nie są śmieszne dla przeciwnej strony. Wszelkiego typu żarty o podłożu seksualnym są przekroczeniem granicy i krokiem w kierunku molestowania. Przemoc słowna czy fizyczna to jedno. Zdarzają się również trenerzy zachęcający do robienia krzywdy ‚przeciwnikom’ czy naśmiewający się z dzieci niekoniecznie dobrze radzących sobie w sporcie. A później się dziwimy jako naród skąd takie małe zainteresowanie sportem przez młodzież…
Bo mało kto nam pokazuje, że sport może być zabawą. Do dziś pamiętam różnego typu sytuacje gdzie dostawałyśmy opierdziel za żartowanie, śmianie się, śpiewanie czy tańczenie przed treningiem czy meczem, bo trenerzy uważali, że nie powodowało to w nas brak koncentracji. I nagle bum. Przylatując do Stanów, wszystkie moje koleżanki tańczyły czy śpiewały przed meczami by naładować się pozytywną energią i dobrze się bawić grając w koszykówkę. Moja początkowa reakcja? Ta zaprogramowana przez nasz polski system. Myślałam, że są nieprofesjonalne, nieskoncentrowane czy nie traktują meczu poważnie. Rzeczywistość jest inna. Od zawsze były uczone, że w tym wszystkim chodzi również o zabawę i cieszenie się grą. Że nie można traktować tego tak poważnie, bo wtedy łatwo o wypalenie. Że trzeba mieć w tym wszystkim trochę luzu.
Nie chciałabym również byście odebrali to w taki sposób, że w Stanach Zjednoczonych takie sytuacje się nie zdarzają, bo byłaby to nieprawda. Robię jednak wpis o Polsce, bo wierzę, że uda nam się coś tu zmienić. Nie chcę stworzyć błędnego wrażenia, że takie sytuacje dzieją się tylko w Polsce. Fakt, że nie spotkałam się z trenerem ‚psycholem’ w USA nie oznacza, że takowi nie istnieją.
Strach jest zabójcą dla pewności siebie zawodnika. Wiele Polek, które znam zmaga się z problemem pewności siebie, który może wywodzić się przez nieodpowiednie prowadzenie zawodnika przez trenera. Oczywiście nie wkładajmy wszystkich do jednego worka, na brak pewności składa się szereg elementów, jednak tę cechę zaczynamy kształtować dosyć wcześnie i jak wszystko jest ona procesem. Doszłam do wniosku, że wielu trenerom brakuje podstawowej wiedzy z zakresu psychologii która pozwoliłaby im spojrzeć na psychikę swoich podopiecznych z zupełnie innej perspektywy. Z perspektywy empatii, rozsądku i zrozumienia. Trenerzy, którzy gnoją zawodników muszą mieć albo znikomą wiedzę o funkcjonowaniu umysłu nastolatka, albo najzwyczajniej w świecie nie zależy im, a pracę traktują jako możliwość wyładowania frustracji ze swoich niepowodzeń czy kompleksów na niczemu niewinnych zawodnikach. Problem z tym jest taki, że te nastolatki wraz z upływem czasu są dopadane przez problemy natury mentalnej; traumy, zespoły stresu pourazowego, depresje, zaniżone poczucie własnej wartości czy stany lękowe. Na własnym przykładzie wiem, że po swoich przejściach ciężko mi obdarzyć nowych trenerów zaufaniem, nie wspominając już o budowaniu silnej relacji od samego początku. Muszę się najpierw upewnić, że drugi człowiek ma szczere intencje i zdecydowanie potrzebuję trochę czasu. Nie jest dla mnie do wyobrażenia jak kochający swój zawód trener jest w stanie powiedzieć jakiemukolwiek dziecku ‚że jest śmieciem’, ‚chujem’, czy ‚niedorozwojem’. Na zdrowy rozsądek czy takie osoby powinny być dopuszczone do pracy z młodzieżą? Czy tacy ludzie powinni mieć jakiekolwiek prawa do prowadzenia młodzieżowych drużyn? Jak w sporcie zespołowym można obwiniać za porażkę poszczególną jednostkę? Czy czasem nie jest to zawsze wina całej drużyny? Czy to jedna akcja decyduje o rezultacie meczu czy całe czterdzieści minut? Jak trener może pokładać odpowiedzialność za rezultat w ręce jednego zawodnika? Są to niestety sytuacje spotykane na porządku dziennym. Pierwszą reakcją młodych zawodników, których spotyka przemoc słowna jest wstyd. Czują się winni, wydają im się, że dali jakikolwiek powód trenerowi by mógł ich tak traktować. Rodzi to strach przed powiedzeniem rodzicom lub ludziom, którzy mogliby w tym kierunku coś zrobić. Należy wspomnieć również o sytuacjach gdzie gracz powie o tym komuś starszemu, a dalsze działania pozostają podjęte. Wtedy pojawia się jednak kolejny problem – tacy ludzie są nie do ruszenia. Mają silne plecy i znajomości przez co czują się bezkarni. Niestety dużo znam takich osób i jestem pewna, że jeśli jesteś w tym środowisku to na myśl przyjdzie Ci conajmniej jeden przykład.
Nie chcę sprawić wrażenia, że wiem lepiej jak trenować zawodnika niż trenerzy. Wiem za to jedno. W Polsce bardzo często przyjęło się, że rola trenera ogranicza się tylko do boiska. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Młodzież nie szuka w trenerze tylko trenera. Szuka wsparcia, szczerości, kompana do rozmowy. Często powiedzą trenerowi rzeczy o których nie powiedzą swoim rodzicom. Trener kształtuje zawodnika nie tylko na sportowca, ale i na człowieka. Od trenera zawodnicy będą wynosić wartości życiowe czy to z jakim zaangażowaniem będą podchodzić do treningów i jak długo zostaną w sporcie. Dlatego do kompetencji trenera należy poznanie swoich podopiecznych by w pełni wykorzystać ich potencjał. Trener musi zdawać sobie sprawę z jakimi problemami zmaga się podopieczny czy jakie ma podejście do sportu by odpowiednio go trenować. W Polsce rzadko zdarza się by trener chciał poznać zawodnika z ludzkiej strony.
Moja rada do zawodników: Jedyne zachowanie nad którym masz kontrolę to Twoje zachowanie. To Ty kontrolujesz jak na Ciebie wpłynie to w jaki sposób będziesz traktowany. Nie jesteś niczemu winny. To nie Twoja wina, że trener ma problemy i wyżywa się na Tobie. Zdrowi, szczęśliwi ludzie w życiu nie potraktują Cię bez szacunku. Twój trener musi być smutnym, zakompleksionym człowiekiem jeśli potrafi Ci mówić takie okropne rzeczy. Pamiętaj, że nie masz się czego wstydzić, takie sytuacje w sporcie się niestety zdarzają. Nie wyeliminujemy całego zła w tym środowisku, ale mówiąc o tym głośniej zadbamy o to by sportowcy czuli, że nie są sami. Ja ze swojej strony postaram się poszerzyć świadomość ludzi na temat tego co się wyprawia w młodzieżowych klubach.
Na koniec chciałabym zadać pytania, które może skłonią niektórych ludzi do refleksji.
- Dlaczego nikt nie kontroluje tego w jaki sposób Trener traktuje swoich podopiecznych?
- Dlaczego nie zapewniamy dostępu do opieki psychologa sportowego?
- Dlaczego ten temat jest tak rzadko poruszany pomimo wielu skarg?
- Dlaczego Trenerzy, którzy wiedzą o problemie nie reagują?
- Jak ludzie stosujący przemoc słowną i fizyczną mogą dostawać kadry młodzieżowe?
- I wreszcie… Dlaczego ludzie, którzy robią największą krzywdę są w tym zawodzie nietykalni? Dlaczego dalej mają prawo do pracy z dziećmi?
Walczmy o lepszy świat sportu, by w przyszłości obserwować nowe pokolenie zdobywające medale na igrzyskach olimpijskich. Walczmy o szacunek dla sportowców, którzy w przyszłości będą reprezentować kraj na arenach międzynarodowych. Walczmy o odpowiednie traktowanie młodzieży, bo ta młodzież będzie kiedyś wychowywać przyszłych sportowców i warto przekazywać dobre schematy. Nie siedźmy cicho gdy dzieje się krzywda. Poruszajmy temat częściej i dbajmy o to by rodzice upewniali się, że dziecko trafia pod dobrą opiekę, do dobrego trenera.
Dziękuję za dotrwanie do końca i zapraszam do udostępnienia wpisu, by poszerzać świadomość.
Karolina
Dzięki za ten wpis! Niestety moja przygoda z koszykówką skoczyła się przez trenera… Nie mogłam już znieść wyzwisk i wytykania… Jak teraz o tym myślę to cieszę się, że nie skończyło się to najgorszym, bo byłam blisko 😔
Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi ktoś pomyśli i zareaguje odpowiednio wcześniej i może spowoduje, że czyjaś pasja nie zostanie zrównana z ziemią..
Jeszcze raz dzięki! Dobra robota 🙂
PolubieniePolubienie
Zawsze miałam ogromną chęć i pasje do gry w kosza. Zakończyła się po niecałych 5 latach przez trenera. A czemu? Ponieważ w pewnym wrocławskim klubie był „jegomość” z problem z alkoholem. Nie zliczę ile razy płaciłam składkę na licencje, mogę się tylko domyślać, gdzie podziały się moje pieniądze. Na obozach, szczególnie na porannych treningach, często przychodził trener z młodszego rocznika, bo nasz był „niedysponowany”. Każdy wiedział o co konkretnie chodzi. Mój trener, pracował też w jednym z liceum, także nie tylko w klubie miał styczność z młodzieżą. Przytaczać różnych sytuacji nie będę, ten wpis już i tak wszystko doskonale opisał. Dziękuje Ci bardzo za ten artykuł, cieszę się, że ktoś ma odwagę się tym zająć i powiedzieć o tym głośno
PolubieniePolubienie
Chyba pierwszy post o tej tematyce, na jaki się natykam. Cóż mogę powiedzieć…Można mieć 9 dobrych trenerów i 1 jednego, który zaprzepaści całą radość z gry, zakańczając kariery na prawdę świetnych(!!!) zawodników, którzy przy odpowiednim treningu mogliby grać na poziomie ekstraklasy, czy europejskim. Tak przygoda kończy się w wieku 15-16 lat i potencjał zmarnowany…
Świetny wpis, good job!
PolubieniePolubienie
To smutne czytając, że spotkało to więcej osób niż przypuszczałam 😦
Moja przygoda skończyła się po 10 latach grania i to tylko dlatego, że nie mogłam znieść ani trenerów, ani prezesa klubu, którzy wyżywali się na nas czy to na obozie czy na treningu. Nie ucierpiałam tylko psychicznie, ale i fizycznie kiedy trener kazał mi biegać mimo kontuzji, która niestety nie jest w stanie się już zaleczyć (mimo upływu 4 lat)
Jesteście silne, wszyscy jesteśmy silni i nie dajcie po sobie jeździć !!!!
PolubieniePolubienie