COVID przerwał wiele rozgrywek. Nie odbyły się finały NCAA, ani NJCAA. Spowodował też, że format szkół w USA przeniesiono na lekcje online, co w moim przypadku oznaczało zdecydowanie mniej do roboty. Dwudziestego pierwszego marca wróciłam do Polski. Jedna z krótszych podróży w moim wykonaniu, bo koło trzydziestu pięciu godzin. Nie załapałam się na akcję organizowaną przez LOT „Powrót do domu” i musiałam kombinować z powrotem przez Berlin. Po powrocie oczywiście przymusowa kwarantanna, ale przynajmniej moje ‚wakacje’ w tym roku były najdłuższe od paru ładnych lat.
Po podpisaniu szkoły (Arkansas State University) dostałam wiadomość, że spodziewają się mnie już piętnastego czerwca. Wait… What? Trochę wcześnie, ale okej. Już się przyzwyczaiłam do ciągłych podróży, napiętego ‚grafiku’ i małej ilości wolnego czasu. Wchodzę więc na strony lini lotniczych, lotów do USA nie ma. Robię kolejny research, loty dla obywateli strefy Schengen do Stanów są tak naprawdę niemożliwe. Może inaczej – możesz polecieć, ale na lotnisku nie przepuszczą Cię dalej i będziesz musiał wracać do swojego kraju. Jedyną opcją na tamten moment było polecieć poza strefę Schengen, spędzić tam 14 dni i polecieć bezpośrednio do USA. Skomplikowane. Dziewczyny z mojej szkoły zaczęły już treningi, byłam/jestem ostatnią brakującą zawodniczką. Obie strony zaczęły się stresować – kiedy i jak będzie możliwy mój powrót do Ameryki. Opcje były najróżniejsze – poprzez niebezpieczne dwa tygodnie w Serbii, do wakacji w Egipcie lub Chorwacji, albo i nawet pzez Kanadę. Ostatecznie ułożyło się najlepiej jak mogło. Ale o tym później.

W Stanach Zjednoczonych jest ponad milion studentów z zagranicy ( z czego 52% z Chin i Indii), a jak podaje CNN ten trend staje się coraz bardziej popularny (grafika wyżej). Amerykański Rząd postanowił więc wbrew wszelkiej logice wprowadzić ustawę na mocy której wszyscy zagraniczni studenci będą musieli wrócić do swoich krajów jeśli ich szkoły będą oferowały tylko i wyłącznie lekcje online. W skrócie – Jeśli jesteś z zagranicy, studiujesz w stanie w którym liczba zakażeń jest wysoka, a Twój college ze względów bezpieczeństwa postanowił prowadzić lekcje tylko przez internet, musisz wylecieć ze Stanów Zjednoczonych albo zostaniesz deportowany. Od tego dnia, rząd dał również szkołom dziesięć dni na podjęcie decyzji w jaki sposób zamierzają prowadzić lekcje. Do wyboru było 100% ‚online’, 100% ‚in person’ (normalnie) lub ‚hybrid’ (mieszane). W przypadku ‚mieszanego’ i ‚in person’ można było legalnie zostać w USA. W momencie, kiedy Twoja szkoła nie zamierzała prowadzić lekcji w sposób tradycyjny jedyne co Ci zostawało to zmiana szkoły, albo powrót do domu.
W sieci zawrzało. Powstały najróżniejsze petycje i protesty. Wszystko stało pod wielkim znakiem zapytania. Nikt nie miał pojęcia jak będzie wyglądać przyszłość. Totalny brak organizacji. Studenci zagraniczni, z których wielu płaci pełne czesne, są głównym źródłem dochodów amerykańskich uniwersytetów, a ich utrata byłaby ogromnym ciosem dla finansów wielu szkół publicznych i prywatnych, które już ponoszą straty z powodu pandemii. W samym 2018 roku, 33236 studentów z zagranicy wniosło 1.2 miliarda dolarów do gospodarki samego Michigan. Właśnie dlatego Harvard University i Massachusetts Instytut Technologii złożyli oskarżenie na Donalda Trump’a w sądzie federalnym. Nazwali decyzję Amerykańskiego rządu nielegalną i okrutną, i obiecali dołożyć wszelkich starań by ją powstrzymać. Władze wielu uniwersytetów wydało oświadczenia wspierające swoich zagranicznych studentów i krytykujące działania Amerykańskiego rządu. Można powiedzieć, że im się udało. Ustawa nie została zatwierdzona, a USA zmieniło nawet procedurę przekraczania granic.
Półtora tygodnia temu zmieniły się przepisy dotyczące lotów – zagranicznym studentom ze Strefy Schengen wolno przekroczyć Amerykańskie granice. W rezultacie kupiłam mój ulubiony lot – koło 50 godzin w podróży :)))…
Najpierw lecę do Liberalu, gdzie spędziłam swoje ostatnie dwa lata. Odbieram swój samochód z garażu, przyzwyczajam się do różnicy czasowej i po paru dniach spędzonych z moją host family u której mieszkałam przez ostatni rok jadę do nowej szkoły. 10 godzin podróży – nie tak dużo jak na Amerykańskie warunki. Droga na jeden dzień.
A tam… Zaczynają się kolejne nowe wyzwania i dwuletnia przygoda!
Wylatuję trzeciego sierpnia. W momencie pisania tego tekstu został mi ostatni tydzień w domu.
Dzięki za zainteresowanie i wpadnij na moje instagramy!